piątek, 28 lutego 2014

Zasady moralne

    Ten temat posta zaproponowałam Anicie, ale Ona w sumie nie ogarniała za bardzo tematu (nie zabij za takie stwierdzenie :D ). Tak więc ja go piszę.
    Zasady moralne to kodeks, reguły według których powinien żyć dobry człowiek. Wyznaczają granice moralności, których trzeba się trzymać. W sumie jest ich bardzo dużo, a przynajmniej tak mi się wydaje.
    Zasady moralne kojarzą mi się ze średniowieczem i zacnymi rycerzami, którzy wiernie ich przestrzegali. W tamtych czasach dotyczyły one postępowania wobec wyższych społecznie osób, kobiet, wrogów itp. Były raczej proste.

  • Wielbić swego pana i nie podważać jego zdania.
  • Być wiernym swojej wybrance. 
  • Walczyć za Ojczyznę.
  • Nie sprzymierzać się z wrogiem.
  • Walczyć do końca.
  • Bóg - Honor - Ojczyzna.
     Nie wiem czy jakąś pominęłam. Te przychodzą mi do głowy. Teraz jest nieco inaczej. Do spraw moralnych zaliczane są także zachowania, których nie powinno być. Są to: demoralizacja innych, dewastacja mienia, unikanie odpowiedzialności, brak pomocy potrzebującemu itp. Ważną rolę odgrywa szacunek. Powinniśmy szanować swoich rodziców, osoby starsze, naszych przyjaciół... po prostu WSZYSTKICH!! Chociaż ostatnio bardzo często wyznaje się zasadę "Szacunek za szacunek, chamstwo za chamstwo". W sumie ma to jakiś sens. Sama to robię. Może to nie jest zbyt "dojrzałe", ale nie zamierzam darzyć szacunkiem osoby, które mnie nie szanują albo innych osób, zwłaszcza kogoś, kto jest dla mnie ważny. Oczywiście nie robię nic złego względem tych osób. Zazwyczaj nie rozmawiam, nie witam się, ale zazwyczaj jestem miła w stosunku do nich. Chyba, że ktoś mnie naprawdę wkurzy, to wtedy nie ma przeproś.
     Uwaga pro po moralności!! Do tego zalicza się także wygląd. Chodzi o to w jaki sposób się ktoś ubiera ( zwłaszcza zbyt wyzywający strój-to u dziewczyn; a u chłopaków np. kaptur na głowie lub/i ręce w kieszeniach podczas rozmowy to zdecydowanie brak szacunku dla rozmówcy, zwłaszcza dla tych starszych ), zbyt mocny makijaż, a czasami nawet palenie i picie w miejscach publicznych oraz używanie wulgaryzmów. Warto zwracać na takie rzeczy uwagę.

środa, 26 lutego 2014

Ambicja

    Dziś Anita zaproponowała mi temat posta. Chciała, abym napisała do czego może doprowadzić ambicja. Mam nadzieję, że podołam temu wyzwaniu.
    Ambicja jest to cecha charakteru umożliwiająca stawianie sobie trudnych celów i dążenie do ich realizacji. Pozwala nam uwierzyć w siebie, dodaje siły do przezwyciężania problemów stających nam na drodze. Na ogół wydaje się, że to dobra cecha. No bo co może być w tym złego, że spełniamy swoje marzenia, umiemy walczyć o swoje? To zależy czy jesteśmy tym całkowicie pochłonięci czy potrafimy pogodzić się z ewentualną porażką. To bardzo ważne. Jeżeli liczymy się z porażkami to nie ma nic złego. Pragniemy czegoś i do tego dążymy, ale kiedy podwinie nam się noga to nie robimy z tego wielkiej tragedii. Powstajemy, próbujemy jeszcze raz.
    Inaczej jednak jest w przypadku, kiedy nie dopuszczamy do siebie myśli, że nam się nie uda. Idziemy do celu po "trupach". Nie zważamy na to czy to jest dobre czy nie. To się nie liczy. Liczy się tylko nasz cel i to, aby wszystko się udało. Zatracamy się w chęci zysku, w chęci bycia najlepszym, a to jest bezsensu. Prędzej czy później i tak coś się nie powiedzie. U takich ludzi porażka może spowodować nawet załamanie. Wszystko staje się nijakie. Wszystko traci swoją wartość. Możemy nawet stracić wiarę w siebie co może być powodem targnięcia się na własne życie.
    Mogą na nas także oddziaływać ambicje innych osób, np. nauczycieli, rodziców czy późniejszych szefów. Zazwyczaj te ambicje są nie spełnione przez te osoby albo po prostu komuś się wydaje, że możemy być lepsi, że możemy zdziałać więcej. To jest zazwyczaj mylne. Zazwyczaj występuje to w relacjach między rodzicami a dziećmi. Rodzice myślą, że jak nas zmuszą do czegoś to my to wykonamy bezbłędnie, że wszystko potrafimy. To wielki błąd. To my powinniśmy decydować o własnym życiu, o tym co chcemy robić w przyszłości. Nikt nie przeżyje za nas naszego życia. Owszem mają prawo nam doradzać ale to do nas należy ostateczna decyzja, NIGDY ODWROTNIE!!
    Wnioski? Ambicja to w gruncie rzeczy dobra cecha, ale tylko w umiarze. Aby dobrze funkcjonować należy myśleć nad tym co się robi i zważać na ewentualne tego konsekwencje. Ale to jest tylko moje zdanie i nie każdy musi się z tym zgadzać.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Taniec?!

    Dzisiejszy post poświęcę rozważaniom na temat tańca. Szczerze nie lubię tańczyć. Zapewne dlatego, że po prostu nie umiem. Jedno jest pewne: ja i taniec to dwa bardzo odległe światy.
    Na zakończenie gimnazjum tradycyjnie w mojej szkole tańczy się poloneza. Piękny taniec, ale jakoś nie cieszy mnie fakt, że po feriach zaczną się próby. Mam nadzieję, że jakimś cudem mnie to ominie. Jest możliwość, że będzie tańczyć tylko 8 par (w moim roczniku wychodzi wszystkich 16), więc może, a raczej na pewno się nie załapię. Wolę popatrzeć z boku jak inni robią z siebie kretynów (chociaż w sumie to wszystkim to lepiej wychodzi) niż sama niego z siebie robić. Chociaż jakbym miała tańczyć z "kimś" to bym się może skusiła. Ale nawet nie mam co marzyć...
     Na zakończenie podstawówki także tańczyliśmy. Byłam naprawdę zestresowana przed tym występem. W sumie było spoko. Nawet się nie pomyliłam, więc było dobrze.

niedziela, 23 lutego 2014

Szkoła to zło... A zwłaszcza lektury...

    Raczej nikt nie lubi czytać lektur szkolnych. Są zazwyczaj nudne, pisane niezrozumiałym językiem i w ogóle bez sensu. Może ktoś lubi taką literaturę, szczerze szacun dla takich osób, ale ja szczerze nienawidzę!!! Lubię sama sobie dobierać książki. Czytam to, co mnie zaciekawi. Ostatnio trochę zaniedbałam moje czytelnictwo. Został mi tydzień ferii i muszę wziąć się wreszcie w garść. Zostało mi jeszcze kilka prac domowych i masa nauki... Oraz muszę dokończyć czytać "Antygonę" Sofoklesa... Boże jakie to jest masakryczne. W ogóle nie rozumiem tego języka. Niby jest krótka, ale czytam ją już długi czas i cały czas nie mogę jej skończyć.
     Ostatnio moja kochana Siostra podrzuciła mi jak to Ona nazwała: "Antygona w wersji dla opornych". Był to skecz w wykonaniu kabaretu POTEM jak dobrze pamiętam, ale nie jestem pewna. Szczerze uwielbiam kabarety!!! Moim odwiecznym guru wśród kabaretów jest Ani Mru Mru. Mają wiele bardzo dobrych skeczów. Oczywiście są też i inne bardzo dobre kabarety, ale w sumie wychowałam się na  Ani Mru Mru i tak zostanie.

piątek, 21 lutego 2014

When I was a baby...

    Czasami powracam we wspomnieniach do czasów kiedy byłam mała. Kiedy jedynym problemem było jakimi kolorami pomalować obrazek. Do czasów kiedy wszystko było takie proste. Wszystko wydawało się być czymś łatwym. Jednak jak tak sobie myślę to nie chciałabym tam wrócić, bo to by oznaczało przeżycie tych wszystkich chwil od początku. A to nie były zawsze dobre chwile. Ale zawsze będę to wspominać, ponieważ dużo się nauczyłam.
    Chciałabym dowiedzieć się co myślałam jak byłam takim małym szkrabem. Jak to było być oczkiem w głowie rodziców. Pamiętać moment, kiedy powiedziałam swoje pierwsze słowo albo to, kiedy nauczyłam się chodzić. Byłoby świetnie tak po prostu to zobaczyć. Niestety nic z tych chwil nie zostało mi w pamięci. Moi rodzice zawsze mówili mi, że byłam grzecznym i cichym dzieckiem. Chyba mało się zmieniło. Chociaż teraz może odważniej wygłaszam swoje zdanie. Coraz częściej się sprzeciwiam, kiedy coś mi nie pasuje. Mam własne zdanie którego będę bronić.
     Osobiście bardzo lubię jedną piosenkę Maryli Rodowicz "Ale to już było". Zawsze, gdy jej słucham przypominają mi się chwile, których nigdy nie zapomnę. Najprostsza piosenka, która wywołuje wspomnienia i czasami powoduje łzy.
Taka mała ja. Raczej nie podobna jestem teraz do tego bobasa no ale cóż. 

Kiedy braknie inspiracji...

Człowiek siedzi i myśli. Wie, ze chciałby coś napisać, ale brakuje mu odpowiednich słów. Nic się nie skleja w sensowne zdania. To jest właśnie brak inspiracji. Artyści, muzycy i nawet blogerzy cierpią z tego powodu. Nie zadowala ich fakt, że od jakiegoś czasu nie stworzyli nic użytecznego. To boli. Ale kiedy pojawia się "wena", nowa muza, w życie wstępuje nowy duch. Tak jakby ktoś nas odmłodził, dał parę chwil nowego "ja". Nie ważne, czy chodzi o post, piosenkę, melodię, szkic czy obraz. Dla każdego z nas wyrażanie uczuć wygląda inaczej, ale każdy z nas czuję ogromną ulgę, gdy może się w jakikolwiek sposób wypowiedzieć. Więc Czytelniku, pamiętaj, że to co czytasz, widzisz to jakby uwidocznienie duszy "nadawcy" przelane na ekran, kartkę, płótno. 

Nic nie powstaje przypadkiem.




środa, 19 lutego 2014

"Ostatnia modlitwa i skoczył..."

-Nie rób tego!
-Nie potrafię inaczej...
-W takim razie skoczę razem z Tobą.
-Nie rób tego! Ty masz jeszcze o co walczyć!
-Być może ale bez Ciebie to już nie to samo.
-Skoro tego chcesz to skocz ze mną...
-Na trzy?
 Wymienili się ostatnim spojrzeniem. Stanęli na krawędzi dachu. Policzyli razem do trzech. I skoczyli. A raczej tak myślała dziewczyna. On nadal stał na krawędzi z wzrokiem wbitym w spadające ciało ukochanej. Stchórzył... Zawahał się... Napłynęły Mu łzy do oczu, jednak nie cierpiał... Uciekł... Nie sprawdził czy dziewczyna żyje... Nie zadzwonił po pomoc... Po prostu znikł i już nikt nigdy Go nie zobaczył...

    Tematem kolejnego posta są samobójstwa. Coraz częściej do nich dochodzi. Bardzo często występują wśród młodzieży. Wśród osób, które nie są w stanie poradzić sobie z własnymi problemami. Te problemy mogą dotyczyć rodziny, przyjaciół, życia w szkole, życia towarzyskiego itp. Bardzo często nie mają do kogo się z tym zwrócić albo po prostu nie mają ochoty o tym rozmawiać. Zazwyczaj nawet nie zauważamy, ze taka osoba sobie z czymś nie radzi. No bo co mamy zobaczyć, jeśli prawdziwe uczucia ukryte są za sztucznym uśmiechem, miłymi słówkami? Tylko osoby, które są na prawdę blisko mogą to jakoś dostrzec i zadziałać.
    Ludzie twierdzą, że osoby, które dopuszczają się samobójstwa są tchórzami. Ja poniekąd się z tym zgadzam. Dlaczego? Takie osoby boją się stawić czoła problemom. Poddają się bez walki. Nie potrafią udowodnić światu, że są coś warci. Ale z drugiej strony są osobami bardzo odważnymi. No bo czy ktoś z Was odważyłby się na taki krok? Zadał sobie cierpienie albo odszedł pod wpływem przedawkowania? Wątpię.
    Według mnie takie osoby powinny spróbować walczyć. Stawić czoła problemom sami bądź z czyjąś pomocą. Pokazać innym, że się mylili.

wtorek, 18 lutego 2014

Świat do góry nogami.

    Życie bez śmierci... Śmierć bez życia... Agonia bez śmierci... Śmierć bez agonii... Szczęście bez bogactwa... Bogactwo bez szczęścia... Miłość bez przyjaźni... Przyjaźń bez miłości... Kilka przykładów z życia, które straciły swój porządek. Dzieją się rzeczy, które niepokoją ludzi. No bo weźmy np. pierwsze 2 przykłady. Bardzo często słyszy się, że jakiś człowiek żyje już ponad 100 lat i cały czas dobrze się trzyma. Co prawda nie może korzystać z życia tak jak młody, ale nadal może funkcjonować. Jednak bardzo często słyszy się także o śmierci młodych osób. O samobójstwach, wypadkach, morderstwach. To straszne jak w jednej chwili kończy się życie, które tak na prawdę jeszcze się nie rozpoczęło. Albo spójrzmy na aborcje. Dziecko ( przepraszam, "to" z medycznego punktu widzenia nie jest jeszcze dzieckiem, lecz płodem) nie ma możliwości pojawić się na świecie a już jest skazywane na śmierć. To jest okropne!! Każdy człowiek ma prawo do życia. To, że ktoś ma trudną sytuację materialną albo obawia się opinii ludzi nie znaczy, że może zabijać malutką, niewinną istotę. W dzisiejszych czasach powstało wiele miejsc zapobiegających aborcjom. Jakie to miejsca? Na przykład powstają "Okna życia", gdzie bez żadnych pytań można oddać dziecko i zapewnić Mu "normalne" (bo bez biologicznych rodziców to nie jest normalne życie, a zwłaszcza gdy dziecko dorośnie i dowie się prawdy) życie.
    Przejdźmy teraz do innej części. A mianowicie do agonii bez śmierci. Agonia wiąże się z cierpieniem zazwyczaj. Jednak może ktoś cierpieć nie umierając jeszcze. Może to być cierpienie fizyczne albo psychiczne. Cierpienie fizyczne przejdzie z czasem, natomiast z psychicznym nie tak łatwo. Rani cały czas. Możemy cierpieć przez kogoś lub dla kogoś, albo martwiąc się o kogoś. Według mnie bardziej ranią sytuacje, które dotykają najbliższe, bardzo ważne dla nas osoby.
    Odbiegając w ogóle od tematu posta chciałabym życzyć mojej Siostrze powodzenia jutro na olimpiadzie z geografii. Możesz zawsze liczyć na moje wsparcie i wiem, że Ci się uda. Szkoda, że jesteś tak daleko bo dostałabyś kopniaka na szczęście <3 Ale i bez tego sobie poradzisz!! A tak w ogóle kto będzie miał czas niech trzyma za Nią kciuki!!

niedziela, 16 lutego 2014

TROLLOOO.... FERIE

     Ostatnio rozpoczęły się u mnie ferie (nareszcie!). Czas odpoczynku, odetchnięcia od tej całej nauki. Chociaż i tak nauczyciele zadbali o to, abyśmy się za bardzo nie nudzili. No ale cóż, bywa. W sumie to teraz byle do kwietnia, bo wtedy są egzaminy i już powinny być luzy. Ale jak to wyjdzie to się okaże. A wracając do ferii to trzeba trochę popracować nad nauką, ale tak na spokojnie. Wreszcie powinnam mieć czas na czytanie książek, oglądanie filmów i rozmowy. Ostatnio poznałam kilka zajebistych osób, z którymi mogę sobie gadać i żartować. Więc myślę, że nie będę się nudzić. Zwłaszcza, że będę dręczyć jedną, wredną osóbkę o imieniu Anita, bo Jej się właśnie kończą ferie. Oj jak mi przykro <sarkazm>. Co więcej? Hmm... semestr zakończony ze śr. 4.79. Z jednej strony radość, ale z drugiej niedosyt bo chciałabym więcej. Mam nadzieje, że na koniec będzie to upragnione 5.0, ale do tego trzeba dużo pracy. Co do pogody to jak na razie nie rozpieszcza. Nie ma śniegu ale wszędzie woda, błoto i w sumie trochę zimno brrr... No ale cóż, taki urok zimo-wiosny czy jakoś tak.

piątek, 14 lutego 2014

- Love... Love everywhere.....

- Seriously?
- No, I'm not silly!



    Dawno tu nic nie pisałam. Niestety brak weny, brak tematów, brak czasu... Teraz mam ferie i mam nadzieje, że będę coś tworzyć. Dziś też jako tako bez większych rozważań.
    Ostatni dzień szkoły w semestrze, a więc trzeba się też pośmiać. Zwłaszcza na lekcji j. rosyjskiego wymyślając teksty do starej, popularnej, rosyjskiej piosenki "Белые pозы". Chyba każdy ją zna. Będąc małym dzieckiem zawsze w refrenie śpiewałam coś typu "bieły jerozy", no ale cóż, bywa. Dopiero na rosyjskim nauczycielka mnie uświadomiła, że to jednak nie jest tak. No ale dobra. No więc podczas lekcji pisałam z jedną osobą, a mianowicie z Anitą (niech każdy wie, że masz ostro nie po kolei w głowie ♥).  Ułożyła całkiem niezłą wersję do tej piosenki, a raczej refrenu:

"biała śmietankaa biaała śmietanka, mniaa mnia mniaaam"

lub

"białe jerozy, białe jerozy, żóóółty ser"

     Jak to zobaczyłam to myślałam, że wybuchnę śmiechem, ale na całe szczęście tak się nie stało. W sumie to nie wiem co jeszcze pisać. Może jutro coś stworzę jak znajdę coś fajnego.