Witam wszystkich, których jeszcze nie zanudził mój blog. Od pewnego czasu chodził mi po głowie pewien pomysł na posta. Ale wcześniej nie miałam czasu by się za niego wziąć. Teraz to się zmieniło, a więc do dzieła.
Postanowiłam ułożyć swoją listę najlepszych rzeczy z dzieciństwa. Nie umiem teraz stwierdzić ile ich jest, ale to wyjdzie w trakcie. Myślę, że nie mogę ich uszeregować od takich "naj naj" do tych trochę mniej lubianych, więc nie sugerujcie się kolejnością.

1. Zabawy na podwórku z dzieciakami z sąsiedztwa - tak... to były czasy... Zabawy do zmroku.... Każdy chciał się jak najdłużej bawić... Nikt nie myślał o tym, by szybko wrócić do domu... A teraz? Dzieciaki nawet już 2-3 letnie są oswajane z komputerem i telefonami. Tym trochę starszym nie chce się nawet wyjść na powietrze... Cały czas tylko komputer i telefon... nic po za tym... A ja bym chciała wrócić do tych czasów, kiedy liczyła się dobra zabawa na powietrzu... Kiedy najgorszym dniem w życiu był ten, w którym cały czas lało albo było zimno. A jakie zabawy pamiętam? Na pewno jest to granie w "gumę", zabawy w "chowanego", "berka", "klasy", "kolory", różne wyliczanki, budowa różnych zamków z piasku, w których zamykaliśmy mrówki albo inne napotkane zwierzaczki, popisy na trzepaku typu: kto dłużej wytrzyma wisząc, kto zrobi "fikołka" itp.


2. Zabawa w policjanta i złodzieja - ta zabawa została wymyślona przez nas. W sumie najpierw polegała ona na tym, że byliśmy podzieleni na dwa zespoły: 1-policjanci, 2-potencjalni złodzieje. Dokładnie nie pamiętam, ale mniej więcej chodziło w tym o to, że "złodzieje" łamali jakoś prawo ( w zabawie było to np. zerwanie liści z drzew, albo jakieś niby bójki czy coś w tym stylu), ale starali się robić to tak by żaden z "policjantów" tego nie zauważył. Jeśli jednak "złodziej został przyłapany, wtedy był pościg i trafiał do więzienia (były to schody przed moim domem z wymyślonymi kratami itp.). "Złodzieja" mógł odbić jego kompan z drużyny, jednak to było trudne. Musiał podkraść się niezauważalny do "więzienia" i go uwolnić, jednak zawsze jakiś "policjant" stał na warcie i wtedy dochodziło do bójek i zazwyczaj zamknięcia drugiego "złodzieja". Później do tej zabawy wprowadziliśmy rowery. Polegało to na narysowaniu drogi na terenie podwórka i jeżdżeniu według przepisów po niej. Zazwyczaj "policjantem" była jedna osoba. Mieliśmy dokumenty, czyli liście z drzew, najczęściej z bzu (moja babcia nie raz nas za to nieźle "przechrzciła", ale co tam :D ) Jeśli ktoś został złapany na łamaniu jakiegoś przepisu, wtedy dostawał upomnienie, a za drugim razem trafiał do "więzienia". Zasady gry się nie co zmieniły, ale nazwy nikomu nie chciało się dostosowywać.
3. Budowa domków na drzewach i nie tylko - kiedy tylko wychodziliśmy ze szkoły od razu pędziliśmy do naszej bazy na drzewie. Chowaliśmy się tam i obserwowaliśmy innych ludzi. Zawsze było dużo śmiechu. Pamiętam też jak kiedyś mój brat zbudował taki domek na podwórku. Był świetny! Znajdowała się tam ławka i stół. Jedynym minusem było to, że dach był wykonany z takiej czarnej folii i w upalne dni było tam strasznie gorąco... Niestety zazwyczaj brat nie pozwalał mi tam przesiadywać, wtedy musiałam go przekupywać zrobieniem koktajlu truskawkowego.
4. Gry planszowe - zazwyczaj chińczyk, szachy i warcaby, a także różne "planszówki" z książek itp. Kiedy pogoda nie dopisywała, to grało się właśnie w to. Było wesoło, chociaż każdy się czasami wkurzał, kiedy przegrywał.
5. Zabawy sportowe typu gra w piłkę nożną i koszykówkę na boisku albo na podwórku, zbijak, "głupi Jaś", wyścigi biegowe, rowerowe, gra w tenisa stołowego z bratem na stole rozkładanym, gdzie siatką był ręcznik - byłam najmłodsza z grona osób bawiących się i zawsze byłam na niekorzystnej pozycji.
6. Kolekcjonowanie, zbieranie - pewnie gdzieś jeszcze w domu poniewierają się jakieś karty tazo z pokemonów, spinery, różne karty kolekcjonerskie z chipsów. Pamiętam jak w szkole zawsze były spory o to, kto miał najlepszą kolekcję albo wymienialiśmy się nimi.
7. Gry w karty - wojna, oczko, pan, tysiąc, remik, kent, poker... chyba każdy lubił w coś takiego grać. My najczęściej graliśmy o coś (jakieś słodycze, jakieś karty z punktu wyżej). Czasami graliśmy także na "bite" (co czasem bolało) to w przypadku oczka, bądź na jakieś wyzwania.
9. Bajki - jak tak teraz patrzę na te bajki, co lecą w telewizji, to nie wiem czy mam się śmiać czy raczej płakać. Te bajki są po prostu nienormalne. I jak młody człowiek ma wynieść z nich coś dobrego? Ja tego nie wiem. Pamiętam, że moimi ulubionymi Wieczorynkami były: Tabaluga, Kubuś Puchatek (nie pamiętam całego tytułu, ale ta pierwsza wersja, w której była taka książka i pamiętam, że była w niedzielę i nie mogłam się doczekać zawsze), Bracia Koala, Smerfy, Wilk i zając, Reksio, Krecik, Kaczor Donald przedstawia i w sumie nie pamiętam więcej. A takie inne bajki to na pewno: Król Lew, Gdzie jest Nemo?, Shrek, Epoka lodowcowa itd. Wszystkie wspomniane obejrzałabym ponownie, bo są naprawdę świetne.
W sumie nie wiem co jeszcze. Jak na razie tylko tyle przychodzi mi do głowy. I tak wiem, że post wyszedł mega długi, ale co tam.