Witam Was. W sumie nie wiem o czym pisać... Smutno mi i nie wiem co mam robić. Hmm może napiszę coś o tym, co się dzieje aktualnie w moim życiu.
No to zacznę może od tych dobrych wieści. Został mi już tylko nie cały tydzień pobytu we Włoszech. W sumie bardzo mnie to cieszy. Wreszcie będę mieć normalny kontakt z chłopakiem. Bardzo mi tego brakuje...
Ostatnio dołączyłam do pewnej grupy na fb. A mianowicie do Armii Oli Kawickiej. Jeżeli ktoś nie wie o kim mówię to wytłumaczę. Ola to młoda piosenkarka. Bardzo Ją uwielbiam. Dodaje mi bardzo często siły do działania. Ona nie jest jak inne gwiazdy. Stara się poznać swoich fanów i to jest mega fajne. Ostatnio rozmawiałam z Nią nawet na konfie. Ale grupa to nie tylko Ola. Znajdują się w niej bardzo fajni ludzie. Polubiłam bardzo kilka osób. Zaskoczyło mnie to, że praktycznie wszystkie osoby, które poznałam mają jakieś problemy.
I tu zaczynają się złe wieści. To smutne, że niektórzy się tną by zapomnieć o problemach. No ale cóż, Ich wybór, ale moim zdaniem zły.
Kolejna zła wiadomość to taka, że na naszej konfie często są jakieś kłótnie, co mnie już strasznie męczy. I znowu mam to dziwne wrażenie, że gdzie się nie pojawię tam wszystko się niszczy... Kolejna zła wiadomość (przynajmniej dla mnie) to taka, że znowu nie mam kontaktu z chłopakiem. Dołuje mnie to bardzo. Ech zjebane wakacje. Mam ich dosyć. Chcę już rok szkolny!
Jak zwykle post dziwny. Ale musiałam to z siebie wyrzucić.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
"kilometry? nie istnieja"
Witam ponownie! Chce dzis wypowiedziec sie na pewien temat. A mianowicie o zwiazkach na odleglosc. Na pewno nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale co nie co wiem.
Niektorzy twierdza, ze zwiazki na odleglosc nie istnieja. Poniekad sie z tym zgadzam, poniewaz na dluzsza mete sie tak nie da. W zwiazku potrzebna jest bliskosc drugiej osoby, czego tu brakuje. Ale jezeli to jest chwilowe to uwazam, ze para moze to przetrwac. Oczywiscie bez spelnienia kilku warunkow to sie nie uda.
Najwazniejsze jest obustronne zaufanie. Jezeli nie ufasz swojej drugiej polowce to nie da rady przetrwac. Bedziecie posadzac siebie o zdrady i niewiernosc, zazwyczaj bezpodstawnie. A to prawdopodobnie skonczy sie zerwaniem.
Wazne jest takze utrzymanie kontaktu. Bez rozmowy jest bardzo ciezko. Ale chyba da sie przetrwac. Najbardziej pomagaja wspomnienia wspolnie spedzonych chwil. Wystarczy zamknac oczy i pomyslec o tym co bylo dobre. Usmiech na twarzy zazwyczaj gwarantowany. Chociaz czasami moze spowodowac to negatywne odczucia. Moze to spowodowac smutek i zal, ze tego teraz nie ma.
Jeszcze gorzej dolujace jest ogladanie innych par, ktore sie przytulaja, trzymaja sie za rece, patrza sobie w oczy... To nie fair!! Tez chcialabym moc teraz tak zrobic... Ale coz, zycie... W sumie teraz nawet nie moge z Nim porozmawiac. Podejrzewam ze czekaja mnie smutne 2 tyg. Taki los...
piątek, 1 sierpnia 2014
Italia
Witam ponownie! Dzisiejszy post będzie o kraju, w którym obecnie jestem, czyli o Włoszech. Jestem tu juz miesiąc. No ale dobra, do rzeczy.
Włochy to całkowicie inny kraj niż Polska. Inna kultura, inne zwyczaje oraz inny klimat. Włosi mają dosyć dobrą kuchnię, ale nie wszystko przypadło mi do gustu. Praktycznie na każdy posiłek mają inną pizze. Uwielbiają owoce morza. Nawet dzieci piją wino do posiłku. Tutaj przy drogach nie ma zazwyczaj barierek, chociaz ze od stromego zbocza dzieli najwyzej 1m. A czasami nawet mniej.
To raczej spokojny narod. Duzo czasu spedzaja nad morzem albo na zabawie. Tu zycie zaczyna sie dopiero wieczorem - noca, poniewaz w ciagu dnia jest zazwyczaj za goraco. Noca w wielu miejscach organizowane sa roznego rodzaju gry i zabawy, "sakry" (nie wiem czy tak to mozna zapisac, ale tak na to mowia). A wiec sakry to cos w rodzaju festynow tematycznych. Tyle ze tu trwaja one ok. 5 dni i zaczynaja sie dopiero o godz. 20.
Co jeszcze o Wloszech? Hmm na pewno jest przepiekna architektura. Stare, zabytkowe kamieniczki, mury obronne, zamki, pomniki i wiele wiele wiecej. Wszystko jest warte uwagi.
To raczej spokojny narod. Duzo czasu spedzaja nad morzem albo na zabawie. Tu zycie zaczyna sie dopiero wieczorem - noca, poniewaz w ciagu dnia jest zazwyczaj za goraco. Noca w wielu miejscach organizowane sa roznego rodzaju gry i zabawy, "sakry" (nie wiem czy tak to mozna zapisac, ale tak na to mowia). A wiec sakry to cos w rodzaju festynow tematycznych. Tyle ze tu trwaja one ok. 5 dni i zaczynaja sie dopiero o godz. 20.
czwartek, 10 lipca 2014
Czy te oczy moga klamac?
Hej kochani! Z gory przepraszam za brak polskich znakow, ale nie mam na to wplywu ze wzgledu pobytu za granica, a na telefonie ciezko sie pisze posta. Dzis postaram sie napisac posta tematycznego.
Podczas szperania po fb zobaczylam pewien obrazek.
I przypomnialo mi sie jak ostatnio moj Skarb mi powiedzial, ze potrafi wyczytac wszystko z moich oczu. W sumie to prawda. Jezeli ktos dobrze pozna czlowieka i spojrzy Mu w oczy, to wie kiedy klamie, albo kiedy jest smutny. Ja chyba nie umiem za bardzo czytac z oczu, ale uwielbiam w nie patrzec, a w szczegolnosci w Jego <3
Kocham oczy i osobiscie uwazam, ze sa one najpiekniejsza czescia ciala. Moglabym godzinami w nie patrzec... Och... rozmarzylam sie :D A wracajac do tego czytania z oczu, to mozna duzo wiecej wyczytac z oczu niz myslicie. Sama sie o tym przekonalam. Moj chlopak czyta z moich oczu jak z otwartej ksiazki. Czasami sama jestem w szoku. Ale fajnie tak, kiedy nie musze nic mowic a On wie np. o czym mysle. Jeszcze jedno a pro po oczu: tylko oczy nigdy nie ulegaja zmianie, zawsze sa takie same.
Podczas szperania po fb zobaczylam pewien obrazek.
I przypomnialo mi sie jak ostatnio moj Skarb mi powiedzial, ze potrafi wyczytac wszystko z moich oczu. W sumie to prawda. Jezeli ktos dobrze pozna czlowieka i spojrzy Mu w oczy, to wie kiedy klamie, albo kiedy jest smutny. Ja chyba nie umiem za bardzo czytac z oczu, ale uwielbiam w nie patrzec, a w szczegolnosci w Jego <3
Kocham oczy i osobiscie uwazam, ze sa one najpiekniejsza czescia ciala. Moglabym godzinami w nie patrzec... Och... rozmarzylam sie :D A wracajac do tego czytania z oczu, to mozna duzo wiecej wyczytac z oczu niz myslicie. Sama sie o tym przekonalam. Moj chlopak czyta z moich oczu jak z otwartej ksiazki. Czasami sama jestem w szoku. Ale fajnie tak, kiedy nie musze nic mowic a On wie np. o czym mysle. Jeszcze jedno a pro po oczu: tylko oczy nigdy nie ulegaja zmianie, zawsze sa takie same.
czwartek, 3 lipca 2014
"Tęskno mi Panie..."
Witam Kochani! Dziś jestem na prawdę mega szczęśliwa!! Dlaczego? Otóż właśnie czytacie bloga licealistki, która od września będzie paradować w mundurze :D Ale to jeszcze nie koniec dobrych wieści. Właśnie odwiedziłam stronę z rekrutacją internetową i okazało się że jestem pierwsza na liście zakwalifikowanych do szkoły! To jest dopiero zaszczyt! Jestem mega zadowolona z siebie! To jest przecudowne uczucie.
Z moim nastrojem byłoby super, gdyby nie jeden malutki szczególik. W niedzielę będzie ostatni dzień z Moim Skarbem przed wyjazdem... To będzie super dzień, bo się z Nim zobaczę, ale też i bardzo smutny, bo będę musiała się z Nim pożegnać ;( Tak bardzo jak nie mogę się doczekać tego dnia, chcę aby on nigdy nie nastał... albo się nie kończył... Czuję, że tego dnia nie powstrzymam łez... Nie chcę się z Nim żegnać... Będę bardzo za Nim tęsknić. Mam nadzieję, że On będzie chciał na mnie poczekać i nie znajdzie sobie kogoś innego...
Z moim nastrojem byłoby super, gdyby nie jeden malutki szczególik. W niedzielę będzie ostatni dzień z Moim Skarbem przed wyjazdem... To będzie super dzień, bo się z Nim zobaczę, ale też i bardzo smutny, bo będę musiała się z Nim pożegnać ;( Tak bardzo jak nie mogę się doczekać tego dnia, chcę aby on nigdy nie nastał... albo się nie kończył... Czuję, że tego dnia nie powstrzymam łez... Nie chcę się z Nim żegnać... Będę bardzo za Nim tęsknić. Mam nadzieję, że On będzie chciał na mnie poczekać i nie znajdzie sobie kogoś innego...
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Wakacje wstępem do nowego życia
Witam ponownie. Wiem, że długo mnie tu nie było, ale nie wiedziałam o czym mam pisać.
Dziś chciałabym poruszyć temat wakacji. O takk!!! Wreszcie nastały! W sumie ja sama ich jeszcze za bardzo nie czuję. Nic nadzwyczajnego bo i tak muszę rano wstawać, no ale cóż, takie życie. Poczuję je dopiero jak pozałatwiam wszystkie sprawy z nową szkołą. Wreszcie koniec z tym patologicznym gimnazjum! <jupi> Teraz czas na nowy początek. Mam nadzieję, że będzie o wiele lepszy niż ostatni...
Jakie plany na wakacje?
W tym roku moi rodzice postanowili wysłać mnie do cioci za granicę, a konkretnie do Włoch. Główny powód: opieka nad 6-letnim dzieckiem. W sumie kiedyś bardzo chciałam podróżować, zwiedzać itp., ale to będzie trudny dla mnie czas. Będę bardzo tęsknić za moim chłopakiem... Ale może ten wyjazd wyjdzie mi, a nawet nam na dobre. Mam na myśli fakt, że jestem osobą bardzo nieśmiałą. Może jak bardzo za Nim zatęsknię to będę odważniejsza w kontakcie z Nim...
Dobra a tak wracając do planów na wakacje. Wyjeżdżam 8.07 a wracam prawdopodobnie 18-19.08, więc praktycznie całe wakacje mam z głowy. Myślę, że nie będzie źle. Blisko do morza, więc będzie można się poopalać trochę, bo o pływaniu nawet nie ma mowy. Ja wcale nie twierdzę, że nie umiem pływać, ja tylko pięknie panikuję wchodząc do wody. No cóż, nic nie poradzę.
Ten koleś znajdzie wyjście z każdej sytuacji :D
Tegoroczne wakacje oznaczają w moim życiu pewne zmiany. Przez przejście z gimnazjum do liceum wkraczam powoli w dorosłe życie. W sumie cieszy mnie to. Ale dorosłe życie oznacza podejmowanie decyzji, czego bardzo nie lubię, a może nawet i nie potrafię robić. Wiem, że w podjęciu niektórych decyzji będzie mnie wspierał On, ale nie zawsze i boję się, że decyzje, które podejmę będą miały złe skutki. Jednak bez ryzyka nie ma życia.
Inną zmianą będzie również zostawienie za sobą starych znajomości (nie wszystkich oczywiście) i zdobycie nowych, mam nadzieję, że lepszych. Myślę, ze nie będzie źle.
Jak może niektórzy już wiedzą, od września wybieram się do LO do klasy mundurowej (jeszcze muszę czekać na werdykt komisji rekrutacyjnej, ale mam nadzieję, że nie będzie źle). Dostanie się do tej szkoły oznacza, że będę musiała zmienić trochę swój tryb życia. W sensie będę musiała zacząć ćwiczyć regularnie (ćwiczenia w domu oraz rower bądź bieganie). Rozpoczęcie ćwiczeń oznacza w moim przypadku, że będę musiała zacząć więcej jeść, aby trochę przybrać na wadze (efekt dosyć sporej niedowagi). Myślę, że mój chłopak będzie zadowolony z tej decyzji. To może wydawać się dziwne, bo większość dziewczyn marzy o tym żeby schudnąć, a ja wręcz przeciwnie, chcę przytyć, muszę przytyć!
piątek, 30 maja 2014
Wszystko, co wiem o miłości
Znów bardzo długa nieobecność... Przepraszam bardzo za to, ale nie miałam ani pomysłów na posta ani czasu na to.
Co u mnie? Ostatnio były bardzo udane moje urodzinki, ponieważ spędzone z Nim <3. Tydzień później Jego urodzinki. Też było super. A teraz z niecierpliwością czekam na niedzielę.
Staram się poprawiać ocenki, aby skończyć gimnazjum ze świadectwem z czerwonym paskiem. Marzenia o średniej 5.0 zniknęły tak po prostu. Teraz w sumie już nic na to nie poradzę.
Chciałabym dziś powiedzieć o miłości. Poruszałam już w sumie ten temat, ale wtedy miałam małą wiedzę. To się trochę zmieniło. Teraz uważam, że miłość to wspaniałe uczucie, którego tak na prawdę nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Jednak przez ostatni miesiąc poznałam to uczucie.
Miłość to wsparcie i zrozumienie dla kochanej osoby. To tęsknota nawet już po kilku minutach od pożegnania. To spędzanie z tą osobą czasu w te dobre, ale też i złe dni. To czułość i wierność. Przez długi czas nie wierzyłam w miłość dopóki sama jej nie spotkałam. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Co u mnie? Ostatnio były bardzo udane moje urodzinki, ponieważ spędzone z Nim <3. Tydzień później Jego urodzinki. Też było super. A teraz z niecierpliwością czekam na niedzielę.
Staram się poprawiać ocenki, aby skończyć gimnazjum ze świadectwem z czerwonym paskiem. Marzenia o średniej 5.0 zniknęły tak po prostu. Teraz w sumie już nic na to nie poradzę.
Chciałabym dziś powiedzieć o miłości. Poruszałam już w sumie ten temat, ale wtedy miałam małą wiedzę. To się trochę zmieniło. Teraz uważam, że miłość to wspaniałe uczucie, którego tak na prawdę nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Jednak przez ostatni miesiąc poznałam to uczucie.
Miłość to wsparcie i zrozumienie dla kochanej osoby. To tęsknota nawet już po kilku minutach od pożegnania. To spędzanie z tą osobą czasu w te dobre, ale też i złe dni. To czułość i wierność. Przez długi czas nie wierzyłam w miłość dopóki sama jej nie spotkałam. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej.
poniedziałek, 5 maja 2014
Narodzić się na nowo
Witam Was wszystkich ponownie! Trochę zaniedbałam bloga. Trochę przez to, że nie miałam czasu, a trochę przez znudzenie się blogowaniem. Tak... Myślałam w sumie o zamknięciu bloga, ale stwierdziłam, że go zostawię. Może coś jeszcze napiszę, a jeśli nie, to będzie taką moją pamiątką.
Odrobinę się w moim życiu pozmieniało. W sumie moje życie przewróciło się do góry nogami, ale na duży plus. No ale dobra, wszystko po kolei.
W ostatnim czasie pisałam egzaminy gimnazjalne. W sumie nie jest źle, ale wiem, że mogłam napisać to lepiej, gdybym tylko trochę się pouczyła. Chyba najbardziej jestem zadowolona z części przyrodniczej. Zaskakująco dobrze mi poszło. A co z resztą? Okaże się jak dostaniemy wyniki.
Tydzień temu, w sobotę, byłam na osiemnastce chłopaka przyjaciółki. W sumie dzień przed imprezą myślałam, że się na niej nie pojawię ze względu na rodziców. Ale wszystko tak się potoczyło, że jednak tam zawitałam. Chociaż że na początku nie zapowiadało się na fajną imprezę, to później wszystko uległo diametralnej zmianie. W tym dniu robiłam kilka rzeczy po raz pierwszy. Pierwszy kieliszek wódki - pierwszy i ostatni... Pierwsza impreza bez kontroli rodziców lub kogoś z rodziny typu brat/siostra... Pierwszy pocałunek - zapamiętam go do końca życia!
Cały tydzień zleciał mi bardzo przyjemnie. W środę spontaniczne spotkanie z Nim <3 przy okazji poznałam Jego tatę. Jedyne w swoim rodzaju rozpoczęcie majówki <3. W czwartek przyjechał na moje bierzmowanie i poznał moją rodzinkę. W sobotę znowu razem.
Wreszcie spotkałam swoje szczęście i dzięki temu zmieniłam się trochę. Więcej się uśmiecham, mniej zamartwiam (no to może niekoniecznie, ale to nieważne). Dzięki Niemu moje życie nabrało sensu. Wiem, że jeśli czegoś pragniemy, to należy o to walczyć.
Na dziś to chyba tyle. Nie obiecuję, że będę tu regularnie, bo to w moim przypadku niemożliwe. Ale jeśli będę miała czas i jakiś temat to na pewno tu zawitam.
Odrobinę się w moim życiu pozmieniało. W sumie moje życie przewróciło się do góry nogami, ale na duży plus. No ale dobra, wszystko po kolei.
W ostatnim czasie pisałam egzaminy gimnazjalne. W sumie nie jest źle, ale wiem, że mogłam napisać to lepiej, gdybym tylko trochę się pouczyła. Chyba najbardziej jestem zadowolona z części przyrodniczej. Zaskakująco dobrze mi poszło. A co z resztą? Okaże się jak dostaniemy wyniki.
Tydzień temu, w sobotę, byłam na osiemnastce chłopaka przyjaciółki. W sumie dzień przed imprezą myślałam, że się na niej nie pojawię ze względu na rodziców. Ale wszystko tak się potoczyło, że jednak tam zawitałam. Chociaż że na początku nie zapowiadało się na fajną imprezę, to później wszystko uległo diametralnej zmianie. W tym dniu robiłam kilka rzeczy po raz pierwszy. Pierwszy kieliszek wódki - pierwszy i ostatni... Pierwsza impreza bez kontroli rodziców lub kogoś z rodziny typu brat/siostra... Pierwszy pocałunek - zapamiętam go do końca życia!
niedziela, 20 kwietnia 2014
Do you know what I think?
Witam Was drodzy Czytelnicy! Jak dobrze wiecie dziś jest Wielkanoc!! Tak, tak JARAMY SIĘ.... no może niekoniecznie... Skoro już tu jestem, to chciałabym Wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia. Dużo miłych chwil, zero płaczu i smutku, samych sukcesów, rozwagi w podejmowaniu życiowych decyzji oraz po prostu szczęścia. A jutro mokrego Dyngusa i to bardzo mokrego!! Chociaż jak tak patrzę na pogodę za oknem to wystarczy, że wyjdzie się na chwilę na dwór i gwarantuję, że nie wróci się suchym.
W sumie dziś nie mam żadnego tematu dla Was. Więc będę pisać wszystko, co przychodzi mi do głowy. No może nie wszystko, ale tą odpowiednią część.
W sumie dziś nie mam żadnego tematu dla Was. Więc będę pisać wszystko, co przychodzi mi do głowy. No może nie wszystko, ale tą odpowiednią część.
Coś, co mnie wzrusza...
Coś, co mnie boli...
Coś, co mam w sercu...
Nigdy na dłoni...
Tak sobie dziś myślałam trochę i doszłam do wniosku, że uczucia to coś, co może człowieka doszczętnie zniszczyć. Jeżeli pokażesz, że Ci zależy, to to stracisz. Cieszysz się chwilą, a kiedy mija płaczesz w poduszkę, bo wszystko traci sens. Człowiek, który traktuje wszystkich na równi, nie darzy nikogo żadnymi uczuciami (nikogo nie kocha, nikogo nienawidzi), jest spokojniejszy. Jest wolny... niezależny od nikogo. Do nikogo się nie przywiązuje. Może to jest jakieś życie. Może to jest ma jakiś sens. Nikt Cię nie zrani... Tylko, że wtedy to Ty zranisz kogoś, kto darzy Ciebie uczuciami... Tak więc to jednak jest głupie. A gdyby tak wszyscy byli wobec siebie obojętni? Jedno jest pewne-ludzie żyli by dłużej. Tylko jedno pytanie: czy nie zachowywalibyśmy się jak jakieś roboty? Wygląd człowieka, tylko zamiast serca procesor.
Ta... moje rozważania zaprowadziły mnie do nikąd. Chociaż może jednak coś z tego wyciągnę... Wiem, że to wszystko jest głupie... Przynajmniej macie okazję zobaczyć co znajduje się w mojej głowie.
czwartek, 17 kwietnia 2014
Najlepsze rzeczy z dzieciństwa
Witam wszystkich, których jeszcze nie zanudził mój blog. Od pewnego czasu chodził mi po głowie pewien pomysł na posta. Ale wcześniej nie miałam czasu by się za niego wziąć. Teraz to się zmieniło, a więc do dzieła.
Postanowiłam ułożyć swoją listę najlepszych rzeczy z dzieciństwa. Nie umiem teraz stwierdzić ile ich jest, ale to wyjdzie w trakcie. Myślę, że nie mogę ich uszeregować od takich "naj naj" do tych trochę mniej lubianych, więc nie sugerujcie się kolejnością.
1. Zabawy na podwórku z dzieciakami z sąsiedztwa - tak... to były czasy... Zabawy do zmroku.... Każdy chciał się jak najdłużej bawić... Nikt nie myślał o tym, by szybko wrócić do domu... A teraz? Dzieciaki nawet już 2-3 letnie są oswajane z komputerem i telefonami. Tym trochę starszym nie chce się nawet wyjść na powietrze... Cały czas tylko komputer i telefon... nic po za tym... A ja bym chciała wrócić do tych czasów, kiedy liczyła się dobra zabawa na powietrzu... Kiedy najgorszym dniem w życiu był ten, w którym cały czas lało albo było zimno. A jakie zabawy pamiętam? Na pewno jest to granie w "gumę", zabawy w "chowanego", "berka", "klasy", "kolory", różne wyliczanki, budowa różnych zamków z piasku, w których zamykaliśmy mrówki albo inne napotkane zwierzaczki, popisy na trzepaku typu: kto dłużej wytrzyma wisząc, kto zrobi "fikołka" itp.
2. Zabawa w policjanta i złodzieja - ta zabawa została wymyślona przez nas. W sumie najpierw polegała ona na tym, że byliśmy podzieleni na dwa zespoły: 1-policjanci, 2-potencjalni złodzieje. Dokładnie nie pamiętam, ale mniej więcej chodziło w tym o to, że "złodzieje" łamali jakoś prawo ( w zabawie było to np. zerwanie liści z drzew, albo jakieś niby bójki czy coś w tym stylu), ale starali się robić to tak by żaden z "policjantów" tego nie zauważył. Jeśli jednak "złodziej został przyłapany, wtedy był pościg i trafiał do więzienia (były to schody przed moim domem z wymyślonymi kratami itp.). "Złodzieja" mógł odbić jego kompan z drużyny, jednak to było trudne. Musiał podkraść się niezauważalny do "więzienia" i go uwolnić, jednak zawsze jakiś "policjant" stał na warcie i wtedy dochodziło do bójek i zazwyczaj zamknięcia drugiego "złodzieja". Później do tej zabawy wprowadziliśmy rowery. Polegało to na narysowaniu drogi na terenie podwórka i jeżdżeniu według przepisów po niej. Zazwyczaj "policjantem" była jedna osoba. Mieliśmy dokumenty, czyli liście z drzew, najczęściej z bzu (moja babcia nie raz nas za to nieźle "przechrzciła", ale co tam :D ) Jeśli ktoś został złapany na łamaniu jakiegoś przepisu, wtedy dostawał upomnienie, a za drugim razem trafiał do "więzienia". Zasady gry się nie co zmieniły, ale nazwy nikomu nie chciało się dostosowywać.
3. Budowa domków na drzewach i nie tylko - kiedy tylko wychodziliśmy ze szkoły od razu pędziliśmy do naszej bazy na drzewie. Chowaliśmy się tam i obserwowaliśmy innych ludzi. Zawsze było dużo śmiechu. Pamiętam też jak kiedyś mój brat zbudował taki domek na podwórku. Był świetny! Znajdowała się tam ławka i stół. Jedynym minusem było to, że dach był wykonany z takiej czarnej folii i w upalne dni było tam strasznie gorąco... Niestety zazwyczaj brat nie pozwalał mi tam przesiadywać, wtedy musiałam go przekupywać zrobieniem koktajlu truskawkowego.
4. Gry planszowe - zazwyczaj chińczyk, szachy i warcaby, a także różne "planszówki" z książek itp. Kiedy pogoda nie dopisywała, to grało się właśnie w to. Było wesoło, chociaż każdy się czasami wkurzał, kiedy przegrywał.
5. Zabawy sportowe typu gra w piłkę nożną i koszykówkę na boisku albo na podwórku, zbijak, "głupi Jaś", wyścigi biegowe, rowerowe, gra w tenisa stołowego z bratem na stole rozkładanym, gdzie siatką był ręcznik - byłam najmłodsza z grona osób bawiących się i zawsze byłam na niekorzystnej pozycji.
6. Kolekcjonowanie, zbieranie - pewnie gdzieś jeszcze w domu poniewierają się jakieś karty tazo z pokemonów, spinery, różne karty kolekcjonerskie z chipsów. Pamiętam jak w szkole zawsze były spory o to, kto miał najlepszą kolekcję albo wymienialiśmy się nimi.
Postanowiłam ułożyć swoją listę najlepszych rzeczy z dzieciństwa. Nie umiem teraz stwierdzić ile ich jest, ale to wyjdzie w trakcie. Myślę, że nie mogę ich uszeregować od takich "naj naj" do tych trochę mniej lubianych, więc nie sugerujcie się kolejnością.
1. Zabawy na podwórku z dzieciakami z sąsiedztwa - tak... to były czasy... Zabawy do zmroku.... Każdy chciał się jak najdłużej bawić... Nikt nie myślał o tym, by szybko wrócić do domu... A teraz? Dzieciaki nawet już 2-3 letnie są oswajane z komputerem i telefonami. Tym trochę starszym nie chce się nawet wyjść na powietrze... Cały czas tylko komputer i telefon... nic po za tym... A ja bym chciała wrócić do tych czasów, kiedy liczyła się dobra zabawa na powietrzu... Kiedy najgorszym dniem w życiu był ten, w którym cały czas lało albo było zimno. A jakie zabawy pamiętam? Na pewno jest to granie w "gumę", zabawy w "chowanego", "berka", "klasy", "kolory", różne wyliczanki, budowa różnych zamków z piasku, w których zamykaliśmy mrówki albo inne napotkane zwierzaczki, popisy na trzepaku typu: kto dłużej wytrzyma wisząc, kto zrobi "fikołka" itp.
2. Zabawa w policjanta i złodzieja - ta zabawa została wymyślona przez nas. W sumie najpierw polegała ona na tym, że byliśmy podzieleni na dwa zespoły: 1-policjanci, 2-potencjalni złodzieje. Dokładnie nie pamiętam, ale mniej więcej chodziło w tym o to, że "złodzieje" łamali jakoś prawo ( w zabawie było to np. zerwanie liści z drzew, albo jakieś niby bójki czy coś w tym stylu), ale starali się robić to tak by żaden z "policjantów" tego nie zauważył. Jeśli jednak "złodziej został przyłapany, wtedy był pościg i trafiał do więzienia (były to schody przed moim domem z wymyślonymi kratami itp.). "Złodzieja" mógł odbić jego kompan z drużyny, jednak to było trudne. Musiał podkraść się niezauważalny do "więzienia" i go uwolnić, jednak zawsze jakiś "policjant" stał na warcie i wtedy dochodziło do bójek i zazwyczaj zamknięcia drugiego "złodzieja". Później do tej zabawy wprowadziliśmy rowery. Polegało to na narysowaniu drogi na terenie podwórka i jeżdżeniu według przepisów po niej. Zazwyczaj "policjantem" była jedna osoba. Mieliśmy dokumenty, czyli liście z drzew, najczęściej z bzu (moja babcia nie raz nas za to nieźle "przechrzciła", ale co tam :D ) Jeśli ktoś został złapany na łamaniu jakiegoś przepisu, wtedy dostawał upomnienie, a za drugim razem trafiał do "więzienia". Zasady gry się nie co zmieniły, ale nazwy nikomu nie chciało się dostosowywać.
3. Budowa domków na drzewach i nie tylko - kiedy tylko wychodziliśmy ze szkoły od razu pędziliśmy do naszej bazy na drzewie. Chowaliśmy się tam i obserwowaliśmy innych ludzi. Zawsze było dużo śmiechu. Pamiętam też jak kiedyś mój brat zbudował taki domek na podwórku. Był świetny! Znajdowała się tam ławka i stół. Jedynym minusem było to, że dach był wykonany z takiej czarnej folii i w upalne dni było tam strasznie gorąco... Niestety zazwyczaj brat nie pozwalał mi tam przesiadywać, wtedy musiałam go przekupywać zrobieniem koktajlu truskawkowego.
4. Gry planszowe - zazwyczaj chińczyk, szachy i warcaby, a także różne "planszówki" z książek itp. Kiedy pogoda nie dopisywała, to grało się właśnie w to. Było wesoło, chociaż każdy się czasami wkurzał, kiedy przegrywał.
5. Zabawy sportowe typu gra w piłkę nożną i koszykówkę na boisku albo na podwórku, zbijak, "głupi Jaś", wyścigi biegowe, rowerowe, gra w tenisa stołowego z bratem na stole rozkładanym, gdzie siatką był ręcznik - byłam najmłodsza z grona osób bawiących się i zawsze byłam na niekorzystnej pozycji.
6. Kolekcjonowanie, zbieranie - pewnie gdzieś jeszcze w domu poniewierają się jakieś karty tazo z pokemonów, spinery, różne karty kolekcjonerskie z chipsów. Pamiętam jak w szkole zawsze były spory o to, kto miał najlepszą kolekcję albo wymienialiśmy się nimi.
7. Gry w karty - wojna, oczko, pan, tysiąc, remik, kent, poker... chyba każdy lubił w coś takiego grać. My najczęściej graliśmy o coś (jakieś słodycze, jakieś karty z punktu wyżej). Czasami graliśmy także na "bite" (co czasem bolało) to w przypadku oczka, bądź na jakieś wyzwania.
8. Piosenki - mam kilka ulubionych piosenek, których słuchałam jak byłam mała. Jedna z najlepszych ,której słucham do dziś, to Jeden Osiem L - Jak zapomnieć. Od samego początku mi się spodobała i jest super!! Kolejnymi są: Pójdę tylko tam oraz Policeman Jamala ( od zawsze na zawsze ♥ ), Liber i Sylwia Grzeszczak - Co z nami będzie, Mezo i Kasia Wilk - Sacrum itd. A także wiele piosenek Dody (nie zlinczujcie mnie za to) i Agnieszki Chylińskiej. Jest tego sporo.
9. Bajki - jak tak teraz patrzę na te bajki, co lecą w telewizji, to nie wiem czy mam się śmiać czy raczej płakać. Te bajki są po prostu nienormalne. I jak młody człowiek ma wynieść z nich coś dobrego? Ja tego nie wiem. Pamiętam, że moimi ulubionymi Wieczorynkami były: Tabaluga, Kubuś Puchatek (nie pamiętam całego tytułu, ale ta pierwsza wersja, w której była taka książka i pamiętam, że była w niedzielę i nie mogłam się doczekać zawsze), Bracia Koala, Smerfy, Wilk i zając, Reksio, Krecik, Kaczor Donald przedstawia i w sumie nie pamiętam więcej. A takie inne bajki to na pewno: Król Lew, Gdzie jest Nemo?, Shrek, Epoka lodowcowa itd. Wszystkie wspomniane obejrzałabym ponownie, bo są naprawdę świetne.
W sumie nie wiem co jeszcze. Jak na razie tylko tyle przychodzi mi do głowy. I tak wiem, że post wyszedł mega długi, ale co tam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)










































